Najbardziej kuriozalne i kontrowersyjne pomysły tatrzańskie
Tatry od zawsze były areną, gdzie próbowano wdrożyć mniej lub bardziej absurdalne pomysły.
W XIX w. mało kto mieszkańców okolic Tatra myślał o tym rejonie jako o pięknym skansenie z unikalną przyrodą,
którą należy chronić. Bieda panująca w podtarzańskich miejscowościach zmuszła do szukania w
Tatrach raczej źródła dochodu, miejsca, gdzie można wypasać zwierzęta, skąd można pozyskać drewno,
bogactwa mineralne, mięso, zioła, itd.
Przez wieki prowadzono w Tatrach rabunkową gospodarkę leśną oraz intensywną gospodarkę pasterską, w efekcie
której pod koniec XIX w. góry były pozbawione dużej części lasów.
Jednak niektóre pomysły z ostatnich 150 lat były szczególne, ze względu na swój rozmach i głębokość ingerencji w
przyrodę tatrzańską. Oto kilka z nich.
Asfaltowe drogi z Polski przez Tatry na Liptów.
Szosa na Wrotach Chałubińskiego
W okresie międzywojennym powstała koncepcja przedłużenia drogi do Morskiego Oka dalej przez
grań główną Tatr aż na (wówczas) czechosłowacki Liptów. Droga miała biec zboczami Miedzianego
do Dolinki za Mnichem (nie wykluczone, że na tym odcinku podobnie jak później poprowadzona
„ceprostrada”), następnie przez Wrota Chałubińskiego do Doliny Ciemnosmreczyńskiej i dalej
w dół przez Dolinę Koprową na Liptów.
Projekt ten nie został nigdy zrealizowany, podobnie jak ten, który pojawił się w tym samym
czasie dotyczący Tatr Zachodnich. W zamierzeniach było wówczas poprowadzenie drogi łączącej stronę
polską z Liptowem przez Dolinę Kościeliską i Przełęcz Tomanową, będącą jedną z najniższych
przełęczy w grani głównej.
Zakopne - Trzy Doliny
W 2002 r. narodził się pomysł „Zakopane – Trzy Doliny”. Podstawą tego projektu było wybudowanie
drogi łączącej Zakopane z Podbańską. Droga ta miałaby wchodzić w Tatry do Doliny Bystrej,
a następnie prowadzić tunelem pod granią główną Tatr na stronę słowacką do Doliny Cichej
i dalej do Podbańskiej. Projektu nie udało się zrealizować.
Nowe szlaki i ceprostrady
Ceprostrada
W 1937 r. rozpoczęto budowę wygodnego, nawet bardzo wygodnego szlaku z Morskiego Oka
na Przełęcz Szpiglasową. Szlak poprowadzono z naruszeniem wszelkich reguł budowy szlaków.
Pierwotnie ceprostrada miała metr szerokości, była gładka, wysypana tłuczniem i obwałowana,
a co 100 m były ustawione słupki odległościowe. Dziś kończy się na Szpiglasowej Przełęczy,
ale w planach było poprowadzenie jej dalej przez Kasprowy Wierch do Czerwonych Wierchów.
Projekt dalszego przebiegu szlaku upadł, między innymi dlatego, że nie zgodziła się na to
strona czechosłowacka, ponieważ szlak miał biec głównie graniczną granią oraz po stronie
czechosłowackiej.
Przez północną ścianę na Mięgusza
W okresie międzywojennym powstał pomysł poprowadzenia szlaku turystycznego na Mięguszowiecki
Szczyt Wielki przez jego północną ścianę. Nie został on nigdy zrealizowany.
Dzisiejsze kopalnie w Tatrach
Na początku lat 50-tych, w samym środku zimnej wojny, kiedy jednym z ważniejszych priorytetów władz
państw socjalistycznych było posiadanie bomby atomowej, pojawiła się koncepcja poszukiwań
uranu w Tatrach. Wówczas to naukowcy z PAN z Krakowa mierzyli stężenie radonu i promieniowanie uranu
w niektórych miejscach w Tatrach.
Wszystko to działo się pod nadzorem naukowców radzieckich, którzy poszukiwali uranu w Europie
od Słowenii po Sudety.
Z tego czasu pochodzą dwie sztolnie wykute w Dolinie Białego. Drążono je we wschodnim zboczu doliny. Pierwsza, niżej położona
sztolnia SU-1, z wyjściem tuż przy żółtym szlaku ma korytarze o łącznej długości ok. 260 m, druga zaś - Su-2, położona
ok. 100 m wyżej, ma ok. 440 m korytarzy. W czasie poszukiwań Dolina Białego
była zamknięta dla ruchu turystycznego i dobrze strzeżona przez żołnierzy radzieckich.
Prawdopodobnie złoża uranu nie były zadowalające, ale dokładne informacje o tym co znaleziono w Dolinie Białego
są głęboko ukryte w archiwach rosyjskich.
Poza Doliną Białego uranu poszukiwano także w rejonie Kop Sołtysich i Polany Stoły.
W dzisiejszych czasach przeprowadzono pomiary promieniowania uranu i okazuje się, że jest ono śladowe.
Natomiast stężenie radonu, jedynego naturalnego pierwiastka promieniotwórczego w postaci gazowej, jest dość wysokie
szczególnie w rejonie Doliny Kościeliskiej. W jaskinie Mylnej, za pierwszym wąskim przejściem zmierzono w 2010 r. stężenie
radonu o wartości 3680 Bq/m3. Dla porównania norma dla nowych budynków mieszkalnych wynosi 200 Bq/m3.
Nowe jeziora w Tatrach
Duże jezioro w Dolinie Kościeliskiej
Już w czasie II wojny światowej Niemcy planowali spiętrzenie wód Potoku Kościeliskiego na Bramie
Kantaka przez postawienie tam zapory. Kiedy „twórcza” myśl spod znaku swastyki została przegnana
przez wichry wojny, niedługo po wojnie, bo w roku 1954 wiatry tym razem z rodzimego podwórka
przywiały wizjonerów z podobnym pomysłem.
Władze komunistyczne planowały postawienie kilkunastometrowej zapory na Potoku Kościeliskim również
na wysokości Bramy Kantaka. Dolinę Kościeliską uważano za mało atrakcyjną i żeby podnieść jej
walory estetyczne zamierzano zalać Wyżnią Kirę Miętusią malowniczym jeziorkiem.
Pomysł jednak upadł po badaniach trwałości grunty w okolicach Bramy Kantaka. Okazało się, że teren
jest dziurawy jak sito i mało stabilny. Z tych czasów pozostała do dzisiaj sztolnia, przez niektórych
mylnie uznawana za jaskinię.
Jezioro zaporowe w Dolinie Pięciu Stawów Polskich
Niedługo po zakończeniu I wojny światowej pojawiła się wizja budowy zapory w okolicach Wielkiej
Siklawy w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Jej zadaniem było spiętrzenie wody Potoku Roztoka, w wyniku
czego powstałoby olbrzymie jezioro, które miało pochłonąć 3 stawy doliny: Przedni, Mały i Wielki.
Projekt był dość mocno zaawansowany, bo w fazie przygotowania dokumentacji. Został zarzucony z powodu
braku funduszy.
Koleje linowe, zębate i.. kamieniołom w Świnicy
Kolej zębata na Świnicką Przełęcz
W 1902 r. powstał pomysł wybudowania kolejki zębatej z Zakopanego na Liliowe i dalej na Przełęcz
Świnicką.
Koszty jej budowy i utrzymania miały się zwrócić nie tylko dzięki biletom, ale również dzięki
granitowi eksploatowanemu w masywie Świnicy.
Projektem byli żywo zainteresowani nasi sąsiedzi z południa – Węgrzy. Liczyli, że uda się przeforsować
przedłużenie trasy kolejki aż do Szczyrbskiego Jeziora.
Pomysłodawcy projektu, do roku 1912 zebrali już nawet potrzebne fundusze. Jednak upadł on ostatecznie
po interwencji Sekcji Ochrony Tatr Towarzystwa Tatrzańskiego.
Kolejka na Gerlach
Po drugiej stronie granicy zaś, w roku 1922 wykiełkował pomysł wybudowania kolei linowej na
Gerlach. Na szczycie oprócz górnej stacji kolejki miał stanąć budynek obserwatorium
radiostacja z 4 masztami odgromowymi oraz długim przewodem uziemiającym ze szczytu do
Wielickiego Stawu. Pomysłu nigdy nie zrealizowano.
Kolej linowa na Łomnicę
W 1935 r. rozpoczęto budowę kolei linowej na Łomnicę. Inwestycję ukończono w 1940 r. Dzisiaj
wierzchołek Łomnicy „zdobi” przysadzisty budynek, a przez Dolinę Łomnicką ciągnie się linia
energetyczna.
Witold Henryk Paryski, autor przewodników wspinaczkowych ostrzega w nich taterników przed hałdami
śmieci, zrzucanymi przez lata ze szczytu oraz przed ściekami spływającymi na z górnej stacji,
na jednej z dróg wspinaczkowych.
Polska czołobitność, pomniki w Tatrach i... z dynamitem na Giewont
Krzyż na Giewoncie
W 1901 r. ks. Kazimierz Kaszelewski był inicjatorem budowy 15 m metalowego krzyża umieszczonego
na szczycie Giewontu dla uczczenia początku XX w. Miał on być wmurowany na 2 m w betonową płytę.
Projekt ten doczekał się realizacji i krzyż zna chyba każdy, kto chociaż raz był w Zakopanem.
Stał się on również przyczyną kilku śmiertelnych porażeń podczas burz.
Wmurujmy gdzieś w ścianie sarkofag
W 1909 r. uzyskano od władz francuskich zgodę na ekshumację ciała naszego poety Juliusza Słowackiego,
pochowanego 100 lat wcześniej w Paryżu.
Jednak ówczesny biskup krakowski Jan Puzyna sprzeciwił się planom pochówku Słowackiego na Wawelu.
Pomoc w tej sprawie nadeszła z południa. Intelektualiści ówcześni, miłośnicy Tatr zaproponowali pochówek
prochów poety w Tatrach.
Pierwszy pomysł zakładał umieszczenie trumny w krypcie we wschodniej ścianie Kościelca. Jednak ze względu
na trudności techniczne tego przedsięwzięcia powstała koncepcja utworzenia mauzoleum Juliusza
Słowackiego na wysepce na Czarnym Stawie Gąsienicowym. W tym czasie pojawił się również pomysł
umieszczenia sarkofagu na północnej ścianie Giewontu. Żadnego z tych projektów nie zrealizowano.
Nie bądźmy gorsi niż egipcjanie...
W 1924 r. po śmierci Władysława Zamoyskiego, człowieka dla Tatr bardzo zasłużonego, narodziła się idea budowy
pomnika nad brzegiem Morskiego Oka na zboczach Żabiego Szczytu Niżniego. Miała to być kapliczka w kształcie
piramidy o wys. 12 m.
Projektu nigdy nie wprowadzono w życie.
Teatr w sercu Tatr
W 1931 r. zostały opublikowane plany budowy stałego teatru dla opery góralskiej. Miał on stanąć w Dolinie Białego,
pod Giewontem i być wyposażony w centralne ogrzewanie, bo w końcu w górach zimno bywa...
Projekt taki pojawił się po wielkim sukcesie jakie odniosło przedstawienie "Halka", Stanisława
Moniuszki na stadionie przy ul. Kościuszki.
Umarł wielki człowiek, wysadźmy w powietrze Tatry na jego cześć...
Po śmierci Józefa Piłsudskiego w roku 1935, w niektórych umysłach zrodziła się myśl, żeby przy
pomocy materiałów wybuchowych wymodelować nieco nasze Tatry. Konkretnie chodziło o to, żeby wysadzić
niektóre fragmenty Giewontu tak, aby jeszcze bardziej przypominał profil marszałka.
Gdzie by tu wujka Stalina wcisnąć?
Kiedy po śmierci Józefa Stalina w roku 1953 Słowacy, dla upamiętnienia „wielkiego przywódcy”
zdecydowali się przemianować Gerlach na Stalinov Stit, po stronie polskiej intensywnie „główkowano”,
żeby zrobić coś podobnego z Giewontem. Koncepcje były różne, ale największa popularnością cieszyła
się nazwa Stalin-wont ;).
Więcej światła...
Giewont powraca jak bumerang... W 2009 r. do Ministra Środowiska wpłynął wniosek od senatora
Tadeusza Skorupy (PIS) o stałą iluminację krzyża na Giewoncie. Skorupa dodatkowo użył argumentu, żeby
było bardziej „ekologicznie”, o zastosowaniu środków wykorzystujących odnawialne źródła energii.
Rekordy pogodowe w Tatrach
Warunki klimatyczne panujące w Tatrach bardzo się różnią o tych jakie występują na równinach.
Znajduje to odzwierciedlenie między innymi w dużo niższej średniej rocznej temperaturze.
Poza tym występuje w nich znacznie większe zachmurzenie, więcej dni z opadami deszczu lub śniegu,
silne wiatry z przewagą pd-zach. i zachodnich.

Szczególne warunki klimatyczne powodują, że w Tatrach częściej niż gdzie indziej są odnotowywane rekordy pogodowe.
W zimie zwykle opady śniegu są tak intensywne, że jego wasrtwa dochodzi do kilku metrów i utrzymuje się przez wiele miesięcy w roku.
Tak więc na Kasprowym Wierchu 15 kwietnia 1995 r. odnotowano rekordową pokrywę 355 cm śniegu.
Natomiast największą pokrywę śnieżną w miesiącach letnich, po gwałtownych opadach zarejestrowano
na tym samym szczycie 3 czerwca 1955 r. Wynosiła ona 160 cm!
W Tatrach zdarzają się też gwałtowne oberwania chmury. Tutaj rekordem może się poszczycić Hala Gąsienicowa,
gdzie 30 czerwca 1973 r. w ciągu jednej doby spadło 300 mm wody. Jest to niewiele mniej niż rekordowy
miesięczny opad z równin, gdzie w lipcu 1934 r. spadło 374 mm deszczu (Tarnów). Ale jest to więcej
niż najmniejsza suma opadów w ciągu roku, którą zanotowano w Poznaniu w 1982 r. (275 mm).
Jako przeciwwagę można tu przytoczyć rekordowe roczne opady pochodzące tym razem z Doliny Pięciu Stawów
Polskich wynoszące 2770 mm (rok 2001).
Zaskakujące jest, że Tatry będące zwykle symbolem zimna nie trzymają palmy pierwszeństwa w kategorii
najniższych temperatur w Polsce. Rekordowo niską temperaturę zanotowano 11 stycznia 1940 r. w Siedlcach.
Wynosiła ona -41 st. C!
Niewykluczone jednak, że czasie tych rekordowych mrozów w Tatrach było jeszcze zimniej, ale
w latach wojny rejestracja danych pogodowych w stacji meteorologicznej nie była prowadzona regularnie.

Natomiast Tatry biją rekordy w kategorii największej liczby dni burzowych w ciągu roku. Przy średniej
krajowej 25 dni burzowych, w Tatrach średnia wieloletnia jest o 50% większa i wynosi 37. Natomiast
najbardziej obfitym w wyładowania atmosferyczne był rok 1963, zanotowano wówczas 54 dni burzowe.
Czyli gdyby je rozłożyć równomiernie w ciągu roku, to co 6 i pół dnia mielibyśmy dzień z burzą.
Rekord najsilniejszego wiatru jaki zarejestrowano w historii pomiarów należy do Kasprowego Wierchu.
6 maja 1968 r. Apoloniusz Rajwa, mający wtedy dyżur w obserwatorium meteorologicznym zmierzył wiatr
w porywach dochodzący do 288 km/h! Żeby tego dokonać musiał się przywiązać liną do kaloryfera
i trzymać się mocno barierki na zewnątrz. Był to nie lada wyczyn, bo wichura porywała kamienie
wielkości pięści, które latały koło jego głowy.
Meteorolodzy określili to zjawisko jako połączenie zwykłego wiatru halnego wraz z prądem strumieniowym (jet streamem).
Wiatry te zwykle wieją na wysokościach ok. 12 km, a ich prędkość dochodzi nawet do 400 km/h.
Tym razem taki prąd strumieniowy „wszedł” w niższe warstwy troposfery i wywołał rekordową wichurę.
Cechą szczególną Tatr jest również ogromna zmienność pogody. Nie jest niczym niezwykłym
sytuacja w której po ciepłym i słonecznym poranku następuje po południu gwałtowne załamanie pogody,
z burzami lub nawet opadami śniegu. W Tatrach nie ma miesiąca wolnego od opadów śniegu. Tak więc
w czerwcu, czy lipcu śnieżyca na szczytach górskich nie jest żadną anomalią.
Jednak zawsze taka pogoda zaskakuje całe rzesze turystów podążających np. z Kasprowego Wierchu
na Czerwone Wierchy jedynie w krótkich spodenkach, bez ciepłej odzieży, często nawet bez plecaków.
Dolina ośmiu kolorów
Jest taka dolina w Tatrach, która, szczególnie jesienną porą mieni się wieloma kolorami. Znaczny jej
obszar położony powyżej granicy lasu pokrywa kosodrzewina. Wśród jej krzewów
rosną dość obficie drzewa jarzębiny, które na jesień często przez kilka tygodni rozświetlają
dolinę jaskrawymi kolorami od żółtego przez czerwony, by potem zgasnąć spokojnym brązem.

Dolina ta należy do najbardziej kolorowych rejonów Tatr i to nie tylko ze względu na bogactwo jesiennych
barw, ale ze względu na wyjątkowe nasycenie kolorami nazw topograficznych występujących na jej
obszarze.
Istnieje wiele dolin tatrzańskich, gdzie występują "kolorowe" nazwy, np. Dolina Gąsienicowa, gdzie
leżą: Czarny Staw Gąsienicowy, a po drugiej stronie grani Kościelca Zielony Staw i Czerwone Stawki.
Jednak nie ma w całych Tatrach drugiej tak "kolorowej" doliny jak Dolina Kieżmarska.
Kolor biały
Północno-zachodnią część Doliny Kieżmarskiej zajmuje Dolina Białych Stawów, gdzie największym z nich
jest
Wielki Biały Staw (słow. Veľké Biele pleso). Położony malowniczo u stóp Kopy Bielskiej, na
wysokości 1613 m n.p.m. otoczony jest wilgotnymi łąkami, porośniętymi w lecie mnóstwem kaczeńcow i innego kwiecia.
Staw ten o wymniarach 195 x 70 m (pomiary słowackie) ma tylko 1 m głębokości, muliste dno, a temperatura
jego wód podlega silnym wahaniom.
Dla niektórych jednak staw nie stanowił synonimu piękna. Np. polski botanik Bolesław Kotula tak o nim pisał:
"... brudna kałuża turzycami porosła". Dla mnie Wielki Biały Staw jest bardzo urokliwy i doskonale wkomponowany
w środowisko górskie.
Na jego brzegu pod koniec XIX w. stała prywatna wytwórnia olejków eterycznych, firma
Schönberg-Stegemann z Cieszyna. Przez lata produkcji zakład wyniszczył duże obszary kosodrzewiny
i limby. W roku 1955 przeprowadzono odnowienie drzewostanu limby, natomiast kosówka odnowiła się
samoistnie.

W pobliżu stawu istniało w przeszłości kilka schronisk. Jednym z nich była Votrubova Chata,
zbudowana w latach 1922-23 na pn-zach. brzegu, przy niebieskim szlaku na Przełęcz pod Kopą Bielską.
Drewniany, dwuizbowy budynek został wzniesiony z inicjatywy gen. Votruby na potrzeby wojska
czechosłowackiego w przypadku ewentualnego konfliktu z Polską. Został on jednak przekazany na cele turystyczne
wkrótce po jego otwarciu w 1924 r.
Po rozbudowie w 1932 r. schronisko było czynne w lecie i częściowo w zimie, a rozebrane zostało w 1942 r.
po wybudowaniu Schroniska Kieżmarskiego.
Schronisko Kieżmarskie było następcą Votrubovki, jak ją popularnie zwali turyści i służyło
do roku 1974, kiedy to pożar zniszczył budynek. Oficjalna przyczyna pożaru, to awaria agregatu prądotwórczego.
Dzisiaj na północnym brzegu Wielkiego Białego Stawu, tam gdzie są ławeczki i drogowskaz widoczne są tylko fundamenty.
Przy Wielkim Białym Stawie znajduje się koniec najdłuższego szlaku w Tatrach, 72 km czerwono znakowanej Tatrzańskiej
Magistrali. Kiedyś szlak biegł dalej, prowadził na grań Tatr Bielskich, jednak pod pretekstem ochrony przyrody
został zamknięty dla turystów. Rejon Tatr Bielskich w rzeczywistości stał się obszarem polowań dla dygnitarzy
rządu czechosłowackiego.
"Białe" nazwy w tej dolinie nosi także grupa siedmiu stawków leżąca poniżej szlaku na Przełęcz pod Kopą Bielską. Są to Małe Białe Stawy,
które ze względu na swoją okresowość nawet nie są dobrze pomierzone.
Kolor żółty
Reperezentantem tego koloru jest
Żółty Stawek położony w Żółtej Kotlinie, w górnej części Doliny Białych Stawów u podnóża
Jagnięcego Szczytu.
Jest on najwyżej położonym stawem Doliny Białych Stawów, leży on na wys. 1950 m, ma wymiary 60 × 33 m
i głębokość ok. 1 m (pomiary pracowników TANAP, lata 60-te).
Nie prowadzi do niego żaden szlak turystyczny, ale można go zobaczyć z wierzchołka Jagnięcego Szczytu.
Kolor zielony

W Dolinie Kieżmarskiej istnieje jeden z bardziej malowniczych stawów tatrzańskich, otoczony najwyższymi szczytami,
położony na wys. 1545 m n.p.m. Zielony Staw Kieżmarski (slow. Zelené pleso Kežmarské, lub Zelené pleso
pod Jastrabou vežou, Zelené pleso pod Lomnickým štítom).
Znajduje się on w Kotlinie Zielonego Stawu na skrzyżowaniu czerwonego szlaku (Tatrzańskiej Magistrali) z żółtym,
prowadzącym od Drogi Wolności na jagnięcy Szczyt. Jest to największy staw w całej dolinie. Ma wymiary 188 x 136 m
oraz 4,5 m głębokości (pomiary TANAP, 1961-67). Dawniej był on nieco mniejszy, ale pod koniec XIX w.
jego poziom został sztucznie podniesiony przez wybudownie przy wypływie niewielkiej tamy.
Jego powierzchnia zwiększyła się wtedy o 1/3.
Przez staw przepływa Zielony Potok Kieżmarski, który dalej w dolinie łączy się z Białym Potokiem wypływającym
z Wielkiego Białego Stawu i nieco niżej z Potokiem spod Kopy tworząc Białą Wodę Kieżmarską.
Z Zielonym Stawem Kieżmarskim wiąże się legenda sięgająca końca XVII w. Wg niej na szczycie sąsiedniej Jastrzębiej Turni
leżał kamień szlachetny - karbunkuł (tak określano kiedyś rubin lub granat o czerwonawej barwie).
Klejont świecił tak silnym światłem, że było go widać aż w Popradzie.
Było wielu śmiałków, którzy próbowali się tam wspiąć, jednak nikomu się to nie udało.
W końcu znalazł się młodzieniec, który zdobył szczyt i chciał zabrać klejnot dla swojej ukochanej. Kiedy próbował go podnieść
góra zatrzęsła się i chłopak runął wraz z kamieniem w dół i wpadł do pobliskiego stawu. Od tego czasu jego światło
rozświetlało jego głębiny i dało w rezultacie kolor zielony.
Próbę wyjaśnienia jego koloru podjął Stanisław Staszic. Uważał on, że zielony kolor pochodzi od mchów
na skałach odbijających się w wodach stawu.
Na dnie jeziora są zauważalne turkusowe plamy. Są to podwodne źródła nadające tym obszarom jaśniejszy kolor.
Nad stawem od najdawaniejszych czasów stały szałasy, wiaty, koleby. W takiej kolebie nocował Robert Townson podczas swojej
wyprawy w Tatry w 1793 r., możliwe, że również Staszic, ok. 1804 r., a później, na początku XX w., Klimek Bachleda, a z nim
Janusz Chmielowski.
Dzisiaj na jego pn-wsch. brzegu stawu stoi Schronisko nad Zielonym Stawem Kieżmarskim, które powstało w latach
1895 - 97, nazwane początkowo imieniem Fryderyka Habsburga, potem w latach 1950-90 znane jako
Brnčalova chata (popularnie Brnčalka), od nazwiska taternika Alberta Brnčala, który w 1950 r.
zginął na Jastrzębiej Turni.
Będąc przy Zielonym Stawie nie sposób nie wspomnieć o pierwszej w historii wycieczce o charakterze czysto turystycznym,
opisanej w kronikach, którą odbyła w jego kierunku 50-cio letnia żona Olbrachta Łaskiego, Beata z Kościeleckich Łaska
11 czerwca 1565 r.
Uważana za córkę króla Zygmunta Starego i jego kochanki Katarzyny, Beata wiodła wcześniej bardzo barwne życie.
Wg legendy Beata wyruszyła w góry w towarzystwie dworzan i kilkorga mieszczan, bez swojego męża. Olbracht Łaski, który był
od niej 21 lat młodszy, za złamanie ówczesnej etykiety zamknął żonę w wieży zamkowej w Kieżmarku, gdzie Beata oszalała.
Zmarła w Koszycach 11 lat później.
Kolor czarny
W Dolinie Kieżmarskiej mamy kilku reprezentantów tego koloru.
Nieopodal Zielonego Stawu Kieżmarskiego, nieco na pd-wsch. od niego, przy Tatrzańskiej Magistrali
prowadzącej na Rakuski Przechód znajduje się położony na wysokości 1580 m n.p.m.
Czarny Staw Kieżmarski.
Ten eliptyczny staw mający wymiary 98 x 36 m, powstał w morenie bocznej dawnego lodowca. Jego nazwę
Zwoliński wywodzi od ocienienia przez 900 m ścianę Małego Kieżmarskiego Szczytu - jedną z najwyższych
ścian w całych Tatrach, Nyka zaś pochodzenia nazwy szuka w kolorze dna, które pokryte jest czarnym humusem.
W Dolinie Kieżmarskiej możemy spotkać także kilka "czarnych" nazw, tym razem związanych
Czarnym Szczytem,
który góruje nad pd-zach. cześcią doliny i jest dobrze widoczny ze Schroniska nad Zielonym Stawem.
Są to między innymi
Czarna Przełęcz, oddzielająca Czarny Szczyt od Kołowego Szczytu, oraz 3 piarżyste
płaśnie (
Czarne Galerie: Niżnia, Pośrednia i Wyżnia) znajdujące się w pn-wsch. ramieniu Czarnego Szczytu
zwanego
Czarnym Grzbietem.
Po wschodniej stronie Czarnego Grzbietu leży Dolina Dzika, którą prowadzi latem prowadzi nieznakowana ścieżka
na Baranią Przełęcz i potem dalej do Doliny 5 Stawów Spiskich. Dolina przez większą część roku jest pokryta
śniegiem i czasem jeszcze w lipcu można tam spotkać narciarzy. Z Baraniej Przełęczy przez dolinę można zrobić,
wiodący w ciekawej scenerii skalnej i niezbyt trudny zjazd na nartach do Schroniska przy Zielonym Stawie,
a gdy są dobre warunki śniegowe to nawet dalej, aż do Drogi Wolności.
Kolor czerwony

Kiedy znad Zielonego Stawu ruszymy w górę żółtym szlakiem w kierunku Jagnięcego Szczytu, to po pokonaniu
progu Doliny Jagnięcej dochodzimy do
Czerwonego Stawu Kieżmarskiego (słow. Červené pleso, Kežmarské Červené pleso).
Nazwa tego zasypywanego przez stożki piargowe stawu pochodzi od rudawych kamieni leżących na dnie (Józef Nyka),
a wymiary są trudne do określenia, ze względu na okresowo zmieniający się poziom wody. Pomiary z lat 60-tych szacują je
na 66 x 35 m i głębokość 1,2 m.
Kolor niebieski
Kiedy miniemy Czerwony Staw Kieżmarski idąc dalej żółtym szlakiem w kierunku Jagnięcego Szczytu,
dochodzimy środkowej części Doliny Jagnięcej, gdzie w dole, nieco dalej od szlaku położony jest
Modry Stawek, dawniej znany jako
Niebieski Staw Kieżmarski (słow. Belasé pleso, Modré pleso). Leży on na wys. 1865 m n.p.m. na dnie piarżystego kotła
polodowcego, ma bogato rozwiniętą linię brzegową i oddzielony jest od dolnej części doliny 6 m wys. moreną.
Mimo, że ma on wymiary 60 x 22 m i głębokość 3,7 m, to należy od do stawów okresowych i podczas dłuższch
okresów suszy wysycha całkowicie.

W samej Dolinie Jagnięcej można obserwować liczne kozice, które są tam stosunkowo mało płochliwe. Wśród nich jest jeden jednorogi osobnik.
Tak więc dla amatorów fotografii tarzańskiej fauny miejsce jest dość atrakcyjne.
W zimie dolina jest wdzięcznym miejscem łatwych wycieczek skiturowych. Z Doliny Jagnięcej rozciągają się widoki na potężne ściany
Małego Kieżmarskiego Szczytu, Wideł i Łomnicy.
Oprócz barw podstawowych występują jeszcze w Dolinie Kieżmarskiej dwa bardziej szlachetne kolory. Jednym z nich jest:
Kolor złoty
Jedna z formacji noszących "złotą" nazwę była znana i wykorzystywana przez ludzi już bardzo dawno temu. Na pewno na
początku XVIII w. podczas prac górniczych w rejonie Miedzianego Ogródka i Miedzianych Ławek. Formcja ta nosi nazwę
Złota Ławka
i stanowi system tarwiastych półeczek i zachodzików ciągnący się przez zbocza Kieżmarskiej Kopy, Małego Kieżmarskiego Szczytu,
do
Złotego Kotła. Droga w kierunku dawnych kopalni dalej biegła w górę Niemiecką Drabiną mijając po drodze
Złoty Kopiniak,
Złoty Mur, Złotą Basztę i najwybitniejszą "złotą" formację
Złotą Turnię doprowadzając do
Złotej Przełączki.
Następnie wiodła przez poziomy trawers o nazwie Niemiecka Ławka, potem w dół Miedzianą Drabiną do Miedzianego Ogródka
i dalej przez system poziomych zachodów prowadzących pod ściany Łomnicy, o wspólnej nazwie Miedziane Ławki.
To właśnie z wykorzystaniem tej drogi w drugiej połowie XVIII w. wchodzono na szczyt Łomnicy (pierwsze wejście Jakob Fabri
senior, w latach 1760-90). Znawcami jej byli w owym czasie między innymi członkowie kieżmarskiej rodziny Fabri,
prowadzącej w tym rejonie poszukiwania złota i prymitywne roboty górnicze .
Na szczyt Łomnicy wszedł tędy, w towarzystwie dwóch strzelców kozic ze Starej Leśnej, Robert Townson w 1793 r.
oraz Stanisław Staszic w 1804 r., który spędził na wierzchołku noc.
Ze szczytu Łomnicy przy sprzyjających warunkach atmosferycznych widać góry na obszarze pięciu państw:
Śnieżkę w Karkonoszach na granicy polsko-czeskiej (odl. ok. 360 km), Łysą Górę w Górach Świętokrzyskich (ok.200 km),
Howerlę w Czarnogórze na Ukrainie (ok.300 km), Góry Tokajskie, pasmo Matry i Góry Bukowe na Węgrzech (ok. 150 km), a także
kilka pasm górskich samej Słowacji.
Po zakończeniu eksploatacji rud miedzi w tym rejonie ścieżka prowadząca przez
Złotą Ławkę była coraz rzadziej wykorzystywana i do
pierwszej polowy XIX w. praktycznie całkowicie zapomniana.
Droga na Łomnicę przez
Złotą Ławkę, następnie przez Miedzianą Drabinę i Miedziane Ławki została ponownie odkryta w
1888 r.
Kolor srebrny
W północnych ścianach Małego Kieżmarskiego Szczytu ukryte są formacje związane z ostatnim, ósmym kolorem - srebrnym.
W podnóża samej ściany wrzyna się piarżysta zatoka o nazwie
Srebrny Ogródek, z niego w górę wychodzi Komin Stanisławskiego,
doprowadzający do
Srebrnego Kotła.
W lecie 1932 r. Wiesław Stanisławski pokonał 900 m ścianę Małego Kieżmarskiego Szczytu, co na owe czasy było nie lada wyczynem,
a początek jego drogi to komin zwany dziś jego imieniem.
Ściany Kieżmarskiej Kopy zaś przecięte są poziomą półką o nazwie
Srebrna Ławka. Oczywiście "srebrnych" formacji w rejonie
Małego Kieżmarskiego Szczytu jest dużo więcej, ale na uwagę zasługuje jeszcze ciąg trzech ukośnych
rynien, płaśni i żlebów o nazwach:
Skrajna, Pośrednia i Zadnia Srebrna Drabina.
Wszystkie złote i srebrne formacje mają znaczenie taternickie. Rejon, gdzie występują nie jest dostępny dla turystów, ale są dobrze
widoczne z większkości miejsc w Dolinie Kieżmarskiej.
Dolina Kieżmarska była odwiedzana przez człowieka od najdawniejszych czasów. Na pewno była wypasana co najmniej od XIV w.i miała bardzo
burzliwą historię związaną z licznymi sporami własnościowymi, czasem nawet bardzo krwawymi.
Jednak, gdy nastała epoka turystyki oraz nadawania nazw topograficznych stała się najbardziej "kolorową" doliną
całych Tatr.